ostatnio dodane newsy

Wydawanie żywności - Podprogram 2024
Porządek nabożeństw w czasie Świąt Wielkanocnych
ocalić od zapomnienia
Drukuj
FOLDER "Ocalić od zapomnienia - Szlakiem dziedzictwa żydowskiego w powiecie radzyńskim: żydowskie obrzędy i zwyczaje religijne"
29
12.16


Informujemy, że został wydany folder "Ocalić od zapomnienia Szlakiem dziedzictwa żydowskiego w powiecie radzyńskim: żydowskie obrzędy i zwyczaje religijne". Folder ten został wydany w ramach projektu realizowanego przez Zbór Kościoła Chrześcijan Wiary Ewangelicznej w Radzyniu Podlaskim. Folder ten będzie można bezpłatnie otrzymać w Kancelarii Kościoła. Dystrybucja folderu odbędzie się od dnia 6 stycznia 2017r. Ilość sztuk folderu ograniczona.
Zamieszczany fragment poświęcony obchodom Szabatu.

Szabat w Sztetl – Radzyń Podlaski

Początek szabatu dało się odczuć wraz z nastaniem piątkowego południa. Młodzi, pogodni chłopcy, którzy dopiero przed chwilą zakończyli naukę w Chederze, zmierzali w euforii do swoich domów. Podskakiwali i krzyczeli wkoło niczym źrebaki, które ktoś dopiero wypuścił na wolność. Żydzi z brodami i pejsami pojawiali się na ulicach, niosąc wiązki gałązek służące do biczowania się podczas kąpieli w saunie. Wszyscy zmierzali do sauny która była dość daleko, bo aż na końcu miasta nieopodal ogrodów. Z oddala dało się zauważyć jednopiętrową chatkę ze strzelistym kominem, z którego buchała chmura czarnego dymu. Woń pary wodnej wymieszanej z solą unosił się w powietrzu, drażniąc przy tym nozdrza i usta. Z wielkim trudem można było zobaczyć zarysy osób przebywających wewnątrz, co było spowodowane obłokiem gęstej i szarej pary, która wylewała się poprzez otwarte okno. Jednak gwarne rozmowy dobiegające ze środka można było usłyszeć bez najmniejszych przeszkód: „gdzie jest czerpak?”, „nie widziałeś gdzieś miotły?” i chwilę później westchnienie „cóż za przyjemność” wypowiedziane przez uczestników kąpieli zasiadających na najwyższej ławeczce, których skóra była czerwona od biczowania się gałązkami, a przyjemność z tego płynąca rozprzestrzeniała się po całym ciele. Życie nabierało wymiaru słodyczy, gdy zbliżał się szabas.
Droga powrotna z sauny miała swój osobliwy urok. Mężczyźni z czerwonymi i rozpalonymi twarzami, iskierką tlącą się w oku, z namokniętymi brodami i pejsami, dyszący głęboko i wolno, maszerowali w oczekiwaniu na przywitanie Królowej Szabatu. Kobiety odziane w brudne od tłuszczu fartuchy, z rozczochranymi włosami i niedbale założonym nakryciem głowy w pośpiechu zmierzały w kierunku piekarni, niosąc ze sobą gliniane garnki z czulentem (tradycyjnym gulaszem wykonywanym na święto sabatu). Nagle powietrze przeszył ochrypnięty głos „Żydzi, udajcie się do synagog”. To był Moshe – przełożony synagogi, który zdyszany stał na środku ulicy i – wziąwszy głęboki wdech, z głową uniesioną wysoko oraz dumnie ku niebiosom, w uznaniu doniosłości i wagi jego misji – głośno wyśpiewał ostatnie słowa. W następstwie tego nastała dzika gonitwa spowodowana niby huraganem, który nawiedził miasto. Kobiety będące na zakupach. wraz z usłyszeniem wezwania. wybiegały bez tchu w kierunku swoich domów. mówiąc jakby same do siebie: „wielkie nieba, już szabat”. Brzęk żelaznych okiennic i trzask zamykanych drzwi sklepowych sygnalizował koniec zgiełkliwego i gwarnego tygodnia oraz oznajmiał nadejście szabatu pokoju, który wypełniał całe miasto.
Wtem tętent galopujących kopyt wraz z turkotem powozu przejeżdżającego po wybrukowanej ulicy i jego woźnicy, który będąc spóźnionym, chłostał swojego konia, zakłócał nadejście szabatu. Ulice i uliczki nagle napełniły się Żydami świętującymi szabat. Ojcowie wraz z synami i zięciami ciągnęli radośnie do „Bejt ha midrasza” – małego domu modlitwy – aby powitać szabat. Pewien człowiek, nie będący Żydem, który przypadkiem znalazł się w dzielnicy żydowskiej w tamtym momencie poczuł się nie na miejscu i pośpiesznie się z stamtąd oddalił. Żydzi, którzy go zauważyli, patrzyli na niego z pożałowaniem i potrząsając swoimi głowami mówili „mimo, że on także był stworzeniem Boga, nie był w stanie doświadczyć przyjemności płynących ze świętowania szabatu”.
Kobiety ubrane w czyste i białe berety oraz odświętne szabatowe stroje, wyłaniały się zza domostw, jakby chciały ujrzeć królową szabatu, która w bezkresie mroku rozpostarła swoje skrzydła unicestwiając ponury nastrój panujący w mieście. Podczas, gdy mrok stawał się coraz gęstszy, zalewając tym samym całe miasto, blask sabatowych świec zdawał się świecić jeszcze mocniej. Iskrzyły się niczym gwiazdy po obu stronach ulicy, przydając kojącej atmosferze szabatu podniosłości i świętości. Pośród ciszy dało się usłyszeć odgłosy zwykłych Żydów śpieszących się do swych domostw celem zaspokojenia głodu daniami z mięsa i ryb. Chwilę potem wyłonili się dumni Chasydzi odziani w szeleszczące jedwabne i atłasowe szaty. Mając ręce schowane za pasami, kroczyli majestatycznie krok za krokiem, by nie iść zbyt szybko. Dostojnie odziani młodzieńcy z promienistymi licami i iskierką pasji w oczach tańczyli i śpiewali przy wtórze melodii wykonywanej przez Rabina. Odgłosy otwieranych drzwi oraz trzeszczenie zawiasów były także doskonale słyszalne. Żydzi całowali mezuzy, wypowiadając przy tym życzenie „wesołego szabatu”, nie patrząc na swoje żony, które – by sprostać żydowskiej skromności, z wypiekami na twarzach – zniżały wzrok, wpatrując się w podłogę. Drepcząc w miejscu śpiewały wszystkim doskonale znany hymn szabatu „Szalom Alejchem”. Ochrypniętym i znudzonym głosom w chwilę później wtórowały młode, nieco piskliwe. żale, które były skrywane od tysięcy lat nabierały wydźwięku i wyrazu w szabatowych pieśniach.
Dźwięki nabożne momentalnie zmieniały się w dźwięki radości, nadziei i wiary w wieczność Izraela. Melodie bólu przeplatane z radością rozprzestrzeniały się po całym mieście, docierając do najdalszych jego zakamarków, pól i lasów a może nawet i samego tronu w niebiosach. Wraz z nastaniem poranku tragarze oraz kierowcy powozów – ubrani w kaszkiety oraz zatłuszczone kaftany z szalami modlitewnymi pod ręką – ciągnęli w kierunku synagogi. Szybko dołączali do gwaru modlitw a następnie w pośpiechu udawali się do domów, aby odmówić kidusz. Patrzyli z pogardą na zamożnych i wypoczętych właścicieli domów, którzy majestatycznie kroczyli w stronę synagogi na szabatowe modlitwy. Kobiety, przyozdobione na szabat w połyskujące kolczyki i perły wokół szyi oraz z obszernym modlitewnikiem w ręku, spacerowały nieśmiało wzdłuż ulicy unikając nieoczekiwanego spotkania z obcymi mężczyznami. W ciszy zajmowały swoje miejsca na balkonie dla nich przeznaczonym.
Modlitwy i hymny dochodzące z dolnej sali splatały się i jednoczyły z błagalnym i płaczliwym tonem modlitw kobiet, aby potem wspólnie przebić się przez okna i wzlecieć do nieba. Żydzi, kończąc rozmowę ze Stwórcą poprzez modlitwę, doznawali wolności, czuli się jakby wielki ciężar został zabrany z ich serca i śpiewali pieśń „Dobry Szabat” zanim śpiesznym krokiem udawali się z powrotem do swoich domów. Tam już na nich czekał tradycyjny, aromatyczny czulent (tradycyjny gulasz wykonywany na szabat).
Tuż po szabatowej drzemce, dziedziniec miasta okalający pałac, budził się do życia. Działo się tak dlatego, iż zwykli Żydzi udawali się na przechadzki wraz ze swoimi żonami, spacerując pod koronami drzew. W ciszy stąpali, idąc poboczem alejki co chwilę następując na spękane ziarenka opadłe z drzew i rozkoszując się pokojem panującym w szabat oraz podziwiając świat stworzony przez Boga. Wraz z nastaniem wieczoru na dziedzińcu pojawiała się arystokracja żydowska, która w odróżnieniu od zwykłych Żydów posługiwała się bardziej wysublimowanym słownictwem nie zrozumiałym dla innych. Ich frazy i rozmowy rozbrzmiewały w powietrzu pozostawiając to miejsce w poszanowaniu. Młodzi udawali się na romantyczne spacery wzdłuż głównej drogi, która prowadziła do Czemiernik. Młodzieńcy z blaskiem w oku oraz urodziwe młode dziewczęta z twarzą tylko z pozoru wstydliwą spacerowali po oddzielnych ścieżkach. Początkowo żarliwie zerkali na siebie ukradkiem, potem – zbliżywszy się do siebie – jedna dłoń dotknęła drugą, promieniejąc wezbranymi emocjami. W ciszy wtulili się w siebie, zastępując słowa wspólnym biciem serca. Skąpani w promieniach zachodzącego słońca, które odbijało się od pól i lasów, wydawali się jakby wchłonięci przez wieczorne cienie do innego nierzeczywistego świata.
Światła, które raptownie zamigotały w oknach żydowskich domków, przeniosły ich z powrotem do realności. Iskrzące się płomienie uświadomiły im, że ich matki akurat zakończyły recytowanie „Boże Abrahama” a „Królowa Szabatu” ustąpiła miejsca atmosferze dnia codziennego, która wkradła się tak niepostrzeżenie. Młodzi wracali oddzielnymi ścieżkami do miasta z rozrzewnieniem i utęsknieniem wyczekując kolejnego szabatu.

________________________________________________________________________________
Fragment z Sefer Radzin, izker-buch, red. I. Zigelman, Tel Awiw 1957, s. 43 i in.
Nawigacja
PROJEKT OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA - SZLAKIEM DZIEDZICTWA ŻYDOWSKIEGO W POWIECIE RADZYŃSKIM: ŻYDOWSKIE OBRZĘDY I ZWYCZAJE RELIGIJNE